Słońce
leży w odległości około 25 tys. do 28 tys. lat świetlnych od
centrum Galaktyki, a prędkość jego ruchu dookoła centrum
Galaktyki to około 220 km/s. Pełny obrót, czyli rok
galaktyczny trwa 225–250 milionów lat. Położenie Układu
Słonecznego w Galaktyce jest prawdopodobnie jednym z czynników
warunkujących ewolucję życia na Ziemi. W ramionach spiralnych
znacznie częściej niż pomiędzy nimi dochodzi do wybuchów
supernowych, które mogą mieć katastrofalny wpływ na klimat i
biosferę planet; niektórzy naukowcy spekulują, że część
wymierań na Ziemi mogła być spowodowana przez takie zjawiska.
Planeta nasza
Ziemia
znajduje się w centrum strefy, w której panują jedyne w Układzie
Słonecznym warunki (temperatura od -70 °C do 80 °C, ciekła woda,
tlen cząsteczkowy), umożliwiające rozwinięcie się organizmów o
strukturze takiej jak ziemskie. Ekosfera ta rozciąga się od 0,95
j.a. do 1,37 j.a. od Słońca. Biosfery podobne do ziemskiej
występują we wszechświecie niezwykle rzadko. Są niezaprzeczalne
i logiczne
dowody na wpływ aktywności słonecznej (która jest cykliczna), na
temperaturę Ziemi czyli
na klimat na Ziemi. Żadne jednak dostępne dane dotyczące
temperatury powierzchni oceanów z okresu ostatnich pięciu milionów
lat które uczeni przetestował na współczesnych modelach
klimatycznych nie potrafi symulować zjawisk, jakie wówczas
zachodziły. Pliocen jest bardzo interesujący z punktu widzenia
współczesnej klimatologii. Miał on miejsce od 5 do 3 milionów lat
temu i jest ostatnim okresem, w którym klimat był cieplejszy, a
poziom dwutlenku węgla w atmosferze wyższy niż przed rewolucją
przemysłową. Dlatego też naukowcy chcieliby dowiedzieć się o nim
jak najwięcej.
Badanie
rdzeni lodowych potwierdza, że większość ocieplenia badanego
obszaru Antarktyki, które miało miejsce w latach 90. ubiegłego
wieku, było spowodowane wystąpieniem El Niño. Co więcej, uczeni
stwierdzili, że do podobnego topnienia dochodziło też w latach 40.
XX wieku i latach 30. XIX wieku. Jeśli cofnęlibyśmy się w czasie
i przyjrzeli Antarktyce z lat 40. XX wieku i 30. XIX wieku
stwierdzilibyśmy, że regionalny klimat przypomina ten dzisiejszy.
Myślę, że mieliśmy wówczas do czynienia z równie szybkim
cofaniem się lodowców co obecnie - stwierdził uczony. Wyniki jego
badań zostały opublikowane w Nature Geoscience. Naukowcy doszli do
takich wniosków po przebadaniu rdzeni lodowych z Lądolodu
Antarktydy Zachodniej, które pozwoliły im na cofnięcie się w
czasie o 2000 lat. Posłużyli się też wieloma innymi danymi z
rdzeni, sięgającymi 200 lat wstecz. Zauważyli, że w badanym
okresie nastąpiło kilka dekad, w których lokalne warunki
klimatyczne były podobne do tych z lat 90. ubiegłego wieku. Do
najbardziej spektakularnej utraty lodu dochodziło w latach 40. XX i
30. XIX wieku. Zjawiska te są skorelowane z wystąpieniem równie
niezwykłej aktywności El Niño co w ostatniej dekadzie
ubiegłego wieku. Również trudno powiedzieć, kiedy dokładnie
nastąpiła ta istotna zmiana na Ziemi, według danych satelitarnych
z końca 2010 roku prąd zatokowy, słynny Golfsztrom przestanie
istnieć. Skutki dla klimatu mogą być katastrofalne, może nas
czekać nowa epoka lodowcowa w Europie. Cały system oceanicznych
pływów na Północnym Atlantyku jest kluczowy dla właściwego
zarządzania ciepłem na naszej planecie. To dzięki prądowi
zatokowemu Irlandia i Anglia nie są skute lodem a kraje
skandynawskie nie są za zimne do zamieszkania. To ciepły prąd
zatokowy jest kluczowym elementem utrzymującym temperaturowe status
quo i chroniącym nas przez nową epoką lodowcową. Obecnie prąd
Zatokowy skierował się w kierunku Grenlandii i Kanady. Czekają nas
roztopy odwiecznego lądolodu grenlandzkiego. Prąd Zatokowy
(Golfsztrom) kończy się blisko Nowej Ziemi na Oceanie Arktycznym, i
powoduje, że porty za kołem polarnym (Murmańsk w Rosji, porty
norweskie) nie zamarzają w ogóle nawet w zimie. Prąd ten przestał
więc ogrzewać Europę. Ciepło skierowało się w okolice
Grenlandii, wschodniej Kanady i bieguna północnego. Zaś zimne masy
powietrza wędrują w kierunku zachodniej Kanady i USA, Syberii,
Rosji i Europy. -Czeka nas więc zmiana klimatu na całym świecie.
Natura to samoregulujący się mechanizm, trochę to potrwa nim to
wszystko ureguluje się na kolejne setki / tysiące lat.. Czego
możemy się spodziewać? -Przede wszystkim: zwiększonej ilości
huraganów i tornad, regularnie wiejących, silnych wiatrów tam,
gdzie ich wcześniej nie było. Zakłócenia cyrkulacji monsunowej i
związanymi z tym zjawiskiem suszami, pustynienie, powodzie. W tym
roku lody na biegunie północnym jest o 80% mniej niż kilka dekad
temu. Zaś na biegunie południowym (Antarktydzie) lodu przybywa. A
jak te zmiany klimatu wpływają na poziom wód oceanów? W skali
geologicznej obecny poziom morza jest niski, niższy o 150-400 m od
maksymalnych. Obecny poziom morza, przyjmowany jako stały punkt
odniesienia, jest czasowo bardzo niestały. W ciągu ostatnich 100
lat poziom oceanów podniósł się o 20 cm. Najniższy poziom
oceanów był wtedy, gdy cała ziemia zamarzła ostatnio około 600
mln lat temu. IPCC nie oszacowało tempa wzrostu poziomu oceanów,
prognozując jego wzrost o mniej, niż 2 milimetry rocznie. Dane
pomiarowe pokazują trend rosnący na poziomie 3,3 ± 0,4 mm rocznie,
znacznie powyżej zakresu niepewności IPCC.
Trzy
miliony lat temu, w Pliocenie, klimat był cieplejszy o 2 - 3°C niż
dziś, a poziom wody był około 25 metrów wyższy od dzisiejszego.
Wtedy nie było ludzi i to nie oni byli winni tego ocieplenia.
Według
wzoru zaproponowanego przez amerykańskiego astronoma Carla Sagana,
ludzka cywilizacja jest na etapie 0,72 (jest to wartość w skali
logarytmicznej), gdyż wykorzystujemy 0,16% całkowitej energii, jaka
jest dostępna na Ziemi. Zatem cywilizacja ludzka nie osiągnęła
nawet kategorii pierwszej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz